Jak z dziećmi ratować Ziemię Cz.1 W naszym domu pijemy kranówkę

 

Usłyszałam kiedyś, że ziemi nie dostajemy od naszych rodziców, tylko pożyczamy ją od naszych dzieci.

Słowa te bardzo dotknęły mojego serca i często powracały w myślach. Czasem usłyszysz coś i wiesz, że ma to dla ciebie ogromne znaczenie. Zapominamy często takie olśnienia ale wracają  one w czasie, kiedy możesz lub potrzebujesz coś zrobić.  I wtedy to słowo jest kluczem, które otwiera przed tobą drzwi. I widzisz wtedy wraźnie o co chodzi, gdzie iść i jak bardzo to słowo w tobie pracowało. Przychodzi czas, by wydać owoce.

Jeśli pożyczasz książkę czy sukienkę, wiadomo masz ją w szczególnej trosce. Nie kładziesz książki byle gdzie, a sukienki nie pierzesz w bylejakiej temperaturze i nie wirujesz na najwyższych obrotach. Dbasz, chronisz, do momentu oddania.

Nie sądziłam, że tak szybko będę musiała rozliczać się z pożyczki ziemi. Nawet nie myślałam o tym, że trzeba będzie coś szczególnego robić, by ona była taka jak ją pamiętam.
Bo przecież niebo jest niebieskie, trawa zielona, no może do czasu kiedy spali ją słońce, rzeki płyną, morze szumi, a wodospad w górach cały czas pracuje na najwyższych obrotach.
Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Prawda.
Natomiast na drugi, trzeci czy nawet dziesiąty rzut okiem już tak!

Przychodzi mi na myśl porównanie Ziemi do mojej torby  z czasów gdy miałam małe dzieci. Ile tam rzeczy nosiłam, ile niepotrzebych gadżetów, zabawki,elementy  innych, zużytych zabawek, chusteczki zużyte też, w woreczku kawałek niezjedzonej bułki, który leżał kilka dni, brudny but, ksiażka i ubrania na zmianę i butelki z piciem, dla dzieci, dla mnie, pieluchy i mnóstwo innych rzeczy. A torba była piękna w kwiaty, w irysy, taka granatowo-błękito-żółta. I wielka jak świat.
Natomiast patrząc na jej zawartość, często miałam takie myśli, że jestem największą bałaganiarą wśród mam. Wstydziłam się za swoją torbę.

I z Ziemią jest tak jak z tą moją torbą. Z zewnątrz ładna, zielona, błekitna a w środku bałagan i mnóstwo niepotrzebnych rzeczy.
Foliowe worki na każdym stoisku, rękawiczki jednorazowe na stacji benzynowej, kawa na wynos w kubku z plastikowym dekielkiem, kanapka w foli. Dostajesz hot-doga na stacji i do tego sześć serwetek, do prania setki proszków i płynów do płukania, szampony, odżywki – no kilka wypada mieć, ubrań sterta, bo przecież co chwila przeceny i okazje. Góry zużytych pampersów, jeszcze większe góry plastikowych zabwek i sprzętu agd i rtv, bo telewizor już też trzeba co powien czas wymieniać.
I wydawać się może, że idziemy z tempem życia, rozwoju, postępu. Czy aby na pewno?

Pamiętam jak moja babcia pakowała mi kanapki do szkoły w pustą, zużytą torebkę papierową po cukrze.
Jadłam chleb z żołtym serem z posmakiem świeżo rozgryzanych kryształków cukru. Dokumenty babcia trzymała w worku po mleku- taki recykling babciny. Program telewizyjny kończył się o półnoty i ludzię szli spać, a nie siedzieli do rana przed telewizorem. Mięso się jadło przeważnie w niedzielę i to nie ze sklepu tylko  gdy babcia ciachnęła kurę z kurnika. Jajka były na wyciągnięcie ręki, a po warzywa na zupę mama mnie wysyłała na ogródek. I rzecz się miała nie w głębokiej wsi tylko we Wrocławiu -mieście 😉
Człowiek miał tyle ile potrzebował.

Co się stało z naszymi potrzebami? Człowiek ma teraz inne potrzeby niż 30 -40 lat temu? Wszyscy chemy być kochani, potrzebni, chemy zjeść, wyspać się, rozwijać,oddychać świeżym powietrzem, budować relacje. Czy ktoś nam te potrzeby pozmieniał. A może ktoś znalazł sposób na zaspokojenie potrzeb, których nie mieliśmy i trzeba było je wzbudzić. A może pomylono nazewnictwo, może któś pomylił potrzebę z zachcianką?
Czy ludzie potrzebują oświetlenia wielkiego gmachu muzem przez całą noc? Czy potrzebujemy widzieć na horyzoncie żółty świecący znaczek M? Eh…. Rozpisłam się.
Pewnie, że mamy teraz wiele udogodnień, ułatwień, dostęp do wiedzy jest bardzo łatwy. Tylko czy my umiemy zastosować ją w praktyce. Niektórzy uważają, że jeśli obejrzą w internecie 15 filmików jak segregować śmieci, to już umieją to robić. Czy samo ogladanie coś daje, gdy na codzień nie wprowadzamy tego w życie.

Dziś mówi się sporo o ratowaniu Ziemi. I dobrze.

Tylko co to tak konkretnie znaczy dla nas rodziców? Co my możemy zrobić, by nasze dzieci i ich dzieci mogły na bosaka taplać się przy brzegu szumiacego morza. By mogły iść do lasu na jagody, by mogły zobaczyć bociana, nawet tego, który dzieci nie przynosi. No właśnie co? Jak?

Nie jestem zwolenniczką rewolucji. Wolę małe kroczki, ważne by do przodu. Zgodnie z rytmem życia rodziny.

 Co możemy zrobić, by ratować Ziemię:

– zmniejszyć ilość plastiku w naszym domu
– ograniczyć ilość mięsa i przetworzonych produktów
– robić zakupy zgodnie z potrzebami rodziny, a nie zachciankami, zabierać własne torby
– wymieniać się ubraniami, część kupować w lumpeksach, używać naturalnych materiałów
– meble też można mieć używane, odnawianie starych to świetny pretekst do majsterkowania z dziećmi
– gdy ruszamy do pracy, szkoły czy w podróż zabierać własne jedzenie ze sztućcami
– na spacery niedzielne wybierać się na łono natury, do lasu, nad wodę, w góry, a nie do centrów handowych i
parków rozrywki
– zwolnić tempo życia- wspólne, rodzinne rozmowy, planszówki, wyprawy, czytanie ksiażek, snucie opowieści
– posadzić kwiaty w doniczkach i o nie dbać
– ten pomysł może wywołać oburzenie ale co tam: ograniczyć podróżowanie samolotami- wiem że Malediwy i
inne miejsca na świecie są piękne i warte zobaczenia i modne ale może warto zobaczyć naszą piękną
Polskę,tyle w niej cudownych miejsc, np. Dolny Ślask 😉 A samolotem polecieć raz w roku a nie sześć.

 

 

Jeśli zastanawiasz się jak wrowadzić zmiany w swoim domu, to posłuchaj:

Zróbcie rodzinną naradę, zastanówcie się jak możecie wspólnie, razem zacząć dbać o Planetę. Wypiszcie wszystkie pomysły na kartce. Dzieci mają mnóstwo świetnych pomysłów, żadnego nie oceniajcie i nie przekreślajcie. Wszystkie zapisujcie. Poproście dzieci, by zrobiły duży plakat z tymi propozycjami. A potem wspólnie zastanówcie się od czego zaczać, który pomysł wrożyć jako pierwszy. Oczywiście może okazać się, że przy wdrażaniu jednego wroży się też inne. Ale skupcie się na jednym.
Napiszcie dużymi literami hasło z jakim zaczynacie i wyznaczcie kroki czyli sposoby na wprowadzenie tej zmiany.
Pamiętaj! Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Patrzą na nas i działają tak samo jak my, rodzice.
Gdy działamy jako zespół, idzie nam o wiele lepiej- możemy się wspomagać, zachęcać, zauważać i doceniać.
Działajcie RAZEM- to daje niesamowitą motywację.
Pamiętajcie też, że zmiany wprowadza się powoli z cierpliwością i z otwartością na popełnianie błędów. Ważne by się nie zniechęcać. 😉

To teraz podzielę się z Wami tym, od czego my zaczęliśmy nasze zmiany, by ratować Ziemię:
Tadam!

 

Tak , pijemy kranówkę.
We Wrocławiu woda z kranu jest bezpieczna i można ją pić. Więc pijemy i tym samym bardzo zmniejszyła się ilość zużywanych plastikowych butelek w naszym domu.
Zachęcam Cię pij kranówkę. Kup bidony i noś własną wodę, gdziekolwiek idziesz. Na pewno w mieście znajdziesz miejsca, w których będziesz mógł uzupełnić wodę.
Jeśli podaba się Wam nasza zawieszka, to możecie ją kupić w naszym sklepie. DROGA DO SKLEPU

Jeżeli potrzebujesz wsparcia we wprowadzaniu zmian, to zapraszam Cię tutaj, na mojego bloga. Będę dzieliła się z Tobą pomysłami jak wprowadzać w rodzinne życie wspomniane wyżej zmiany. Będą to konkretne propozycje do wdrożenia w życie.
Już w poniedziałek 22 lipca – przeczytasz o tym jak zmniejszać ilość plastiku w domu. Zaczynamy rodzinne wyzwanie – dotyczace właśnie tego tematu. Będzie się działo!

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Piotr

    No, no, no, …

Dodaj komentarz